Postaram się podzielić moimi przemyśleniami odnośnie testów wielokrotnego wyboru. Postaram się podsumować w taki sposób, by mógł ktoś skorzystać przy zdawaniu w przyszłości.
Słowem wstępu:
- egzamin zdawałem 10. lipca, więc byłem w drugiej grupie zdawających nowe testy,
- po pierwszej turze (z czerwca) zdawający z pamięci wymienili około 50-ciu pytań, jednak część z nich była źle opracowana "na innych forach",
- stare testy rozwiązywałem na poziomie 55-58 w czasie około 10 minut ... nie okłamujmy się - stare testy były śmiesznie proste - po kilkunastu rozwiązanych zestawach nie trzeba było nawet czytać pytania do końca, by wskazać prawidłową odpowiedź,
- sporą część wiedzy wynoszę z 12-letniej praktyki, co nie ukrywam - mocno pomaga
Spostrzeżenia odnośnie mojego zestawu (i innych jak sądzę również):
- testy układane blokami z ustaw, niby oczywiste, ale mi pomogło, o czym później
- pytania układane pod kątem jednego artykułu - nie zauważyłem, by odpowiedź, nawet wielokrotna, wykraczała poza jeden artukuł (mogę się mylić, jednak nawet jeśli odpowiedź wychodziła poza jeden artykuł, to na pewno całość odpowiedzi siedziała w sąsiednich artykułach),
- Vademecum nie wystarczy! u mnie na przykład były 2 pytania w ustawy o miarach, do tego z Konstytucji i pewno coś jeszcze,
Moja przyjęta taktyka (której postanowiłem się trzymać z żelazną konsekwencją):
- jeśli znam odpowiedź z głowy (bo np. oczywista lub pytanie powtórzone z oklepanych testów "pojedynczych" lub wiem z praktyki) - to zaznaczam i zapominam (ewentualnie sprawdzam na koniec w przepisach, jeśli starczy czasu),
- jeśli wiem na bank, gdzie szukać odpowiedzi - to jej szukam, zaznaczam i zapominam o pytaniu (ewentualnie sprawdzam na koniec w przepisach, jeśli starczy czasu),
- jeśli nie jestem pewien (lub w ogóle nie wiem), gdzie szukać odpowiedzi to pytaniem się nie zajmuję (stwierdziłem, że szukając odpowiedzi stracę czas, podczas którego zaznaczyłbym np 3 kolejne pewne pytania), w takim przypadku przy numerze pytania stawiam kropkę, by później szybko odszukać,
- założyłem, że takim systemem zmieszczę się w mniej niż godzinę i zostanie mi kilka minut na sprawdzenie wątpliwych pytań,
- po zakończeniu założyłem powrót do pytań, których nie zaznaczyłem w ogóle,
- na koniec sprawdzanie pytań, które robiłem "z głowy",
- założyłem, że czas się kończy w tym momencie.
Jak było w rzeczywistości:
- część pytań rzeczywiście zaznaczałem z głowy (powtórki z testów pojedynczych lub po prostu wiedziałem z praktyki),
- około 15 pytań zaznaczyłem kropką (nie ryzykowałem buszowania po vademecum),
- zatem na około 45 pytań odpowiedziałem w około 40 minut, pozostało 20 minut na około 15 pytań,
- część z niezaznaczonych udało mi się jednak odszukać - (jeśli pytanie przed i po było z tej samej ustawy, to pytanie niezaznaczone musiało być na bank z tej ustawy / rozporządzenia - pomogło bodajże w dwóch przypadkach) na część nie ryzykowałem długiego szukania i zaznaczyłem zgodnie z logiką,
- starczyło mi czasu na sprawdzenie pytań "z głowy" i znalazłem bodajże 3 usterki (uwaga - poprawianie usterek zabiera czas, bo członek komisji musi podejść i postawić parafkę),
- na koniec przeleciałem szybko cały test i stwierdziłem, że jest szansa
- otrzymałem 48 punktów.
WNIOSKI:
- nie szukać haków w pytaniach - pytania są układane pod konkretne paragrafy (ktoś brał paragraf i układał do niego pytanie nie myśląc o innych paragrafach tym bardziej o innych ustawach). Miałem pytanie coś mniej więcej: "Kto prowadzi rozgraniczenie?" Wójt/Burmistrz/Prezydent miasta. Koniec kropka. Przykombinowałem i zaznaczyłem starostę (bo np. ustalenie linii brzegowej, bo scalenia i wymiany). Źle. Pytanie z ciekawości wyjaśniłem w komisji.
- poprawianie usterek zabiera cenny czas (bo członek komisji musi podejść i postawić parafkę),
- nie szukać na siłę odpowiedzi, jeśli nie jest się pewnym gdzie szukać; lepeij zaznaczyć w tym czasie 3 inne pewne pytania niż stresować się jednym nieodszukanym,
- trzeba mieć wydrukowane wszystkie ustawy zgodnie z listą, a nie jedynie te ze "swojego" zakresu - na teście są pytania ze wszystkich zakresów, niby oczywiste, ale jednak ...
- w paluszku mieć topografię vademecum i reszty wydruków! Bez tego ani rusz! Sam miałem vademecum obklejone na około (oraz pozostałe wydruki), a ważniejsze paragrafy zaznaczone zakreślaczem. Znałem numery głównych ustaw i rozporządzeń. Niby nic, ale 5 sekund krótszego szukania na każdym pytaniu to 50 sekund na 10 pytaniach, co daje 5 minut na cały teście. Ale już 10 sekund krótszego szukania to aż 10 zaoszczędzonych minut! Znajomość topografii naprawdę jest w stanie skrócić szukanie spokojnie o 10 sekund na pytaniu. Minimum 10 minut w kieszeni. Inaczej mówiąc - zdawanie testu można zacząć od ... wkuwania topografii materiałów w domu.
- jak znajdziemy odpowiedni paragraf - czytać paragraf od A do Z ze wszystkimi podpunktami - jedna z prawidłowych odpowiedzi może siedzieć na początku paragrafu, a druga na końcu listy podpunktów,
- jeśli na bank odszukaliśmy odpowiedź (najlepiej sprawdzić dwa razy, jak już się ma otwarty paragraf) - zaznaczyć, sprawdzić jeszcze raz, zapomnieć, nie wracać do pytania (chyba, że będzie czas na końcu),
- niestety trzeba mieć solidny zasób wiedzy w głowie. Ciężko zdać testy mając małą wiedzę ogólną.
Zaznaczam, iż są to moje przemyślenia, które odniosły skutek w moim przypadku. Każdy ze zdających ma swoją taktykę (nie ciągać mnie po sądach w razie zaliczenia 40 pytań przy moim systemie).
Życzę wszystkim powodzenia.