Muszę się trochę wyżalić, rzadko udzielam się na forach, ale to forum jakoś polubiłem. Tak w skrócie to życie zawodowe mi się przewróciło, dwa miesiące temu uprawnienia zdobyłem, a dziś pracę straciłem.
Wszystko zaczęło się 12 miesięcy temu, kiedy to mój szef w celu obniżenia kosztów wymyślił, że powinniśmy pracować na zasadzie samozatrudnienia. I tak po siedmiu latach pracy na etacie zostałem bezrobotnym, który niezwłocznie powinien założyć własną działalność gospodarczą by móc świadczyć pomocnicze usługi przy pracach geodezyjnych. Przypadek, opaczność czy nie wiem dokładnie co, spowodował, że okres zwolnienia pokrył się z projektem wspierania bezrobotnych przy zakładaniu własnych działalności gospodarczych i tak przy pomocy środków UE zakupiłem odbiornik gps i założyłem własną działalność gospodarczą. Następnym impulsem zmian była motywacja inspektora w rodzimym ODGiK, który chciał rozmawiać jedynie z geodetą uprawnionym, oraz kolegi z biura do podjęcia działań w celu uzyskania uprawnień z zakresu I. Odgrzebałem wniosek, który od kilku lat próbowałem napisać, uzupełniłem o najnowsze wydarzenia mające wpływ moją praktykę zawodową i wysłałem do GUGiKu. Potem była nauka, stres, myśli, w których popadałem ze skrajnej euforii, że przecież ja wszystko wiem po drugi kraniec, kiedy to dochodziłem do wniosku, że ja się do tego nie nadaję, by po pięciu miesiącach zakończyć egzamin z wynikiem pozytywnym. Przyszedł taki dzień, kiedy to miałem własną firmę, instrument, uprawnienia i klient się znalazł. Nie wiele się zastanawiając zgłosiłem mdcp, po dwóch tygodniach trafiła do kontroli, kiedy to znowu przypadek, opaczność czy nie wiem dokładnie co, spowodował, że mój szef, dla którego od roku pracowałem w formie samozatrudnienia, znalazł się dokładnie w tym samym czasie przy biurku inspektora, kiedy to na nim leżał mój operat. Następnego dnia na wszystkich biurkach w firmie leżały umowy. Nie przytaczając całego tekstu, powiem, iż najważniejszymi paragrafami były przejęcie pełnej odpowiedzialności za wykonywaną pracę, za sprzęt, samochody, pomiarowych, terminowość i najważniejszy paragraf mówiący, iż zleceniobiorca zobowiązuję się do powstrzymania od działalności konkurencyjnej przez cały czas trwania umowy oraz jeden rok po rozwiązaniu umowy. I w ten sposób dotarłem do punktu zwrotnego w moim życiu zawodowym. Znalazłem się pod ścianą, mając dwa wyjścia, wspiąć się na nią, lub związać sobie rączki i do końca życia siedzieć w tym samym wiaderku. Decyzja nie była łatwa, próby negocjacji warunków umowy odbijały się niczym od szklanej góry. Teraz czuję się jak bym właśnie dotarł pod Kazalnice Mięguszowiecką, widzę tych, którzy są już na ścianie, stoję mając sprzęt, jedenastoletnie doświadczenie, chęci i teraz pozostaję poprowadzić własną nową drogę, tak by kiedyś w przyszłości dotrzeć na górę i spojrzeć Czarny Staw z innej perspektywy. Wiem, że nie będzie to łatwe, wiem, że nie mogę zawieźć mojej żony i dwudziestomiesięcznego synka i zrobię wszystko by to się udało. Wniosek na II napisany jedynie został do złożenia podpis Geodety Uprawnionego pod wykazem prac, jednak w obecnej sytuacji może to być trochę utrudnione, zobaczymy. Razem ze mną z firmy odeszły trzy osoby, połowa załogi, Grzesiu na pewno nam się uda, wierzę w to, bo jak mówiłem siłą firmy nie jest sprzęt, lecz ludzie. Dziękuję, wszystkim, którzy dotarli do końca postu, jest przydługi, może nie jest odpowiedni do tematu, może moderator go usunie, ale musiałem się wygadać, choć w taki sposób. Pozdrawiam Robert.