SGP o rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 12 września 2012 roku w sprawie gleboznawczej klasyfikacji gruntów

Zaczęty przez support, Wtorek 22 Styczeń 2013, 10:40:44

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

supportAutor w?tku

[xquote]Tak w skrócie można skomentować nowe Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 12 września 2012 roku w sprawie gleboznawczej klasyfikacji gruntów. Nie wiem, czym kierowało się grono redakcyjne tego dokumentu, ale im bardziej starałem się dobrać właściwe słowa, tym trudniej mi było zachować spokój i nie dać ponieść się emocjom. Coś czuję, że mi się to nie udało, za co przepraszam.

Klasyfikacja gruntów nie jest celem samym w sobie, tylko realizować ma określoną politykę Państwa, a autorzy nowego rozporządzenia o tym zapomnieli. Zaproponowane rozwiązania nie ułatwią życia ani wykonawcom, ani administracji, pociągną natomiast za sobą konieczność poniesienia ogromnych nakładów finansowych. Koszty te zostaną poniesione bez celu i efektu, czyli będą zwykłym marnotrawstwem.

Na nowe rozporządzenie czekaliśmy od roku 1989. To długo, a w kontekście zmian, jakie od tamtego czasu nastąpiły, to bardzo długo. Gdyby było ono tworzone w latach wcześniejszych, to byłoby zapewne inne, bo musiałoby uwzględniać ówczesne potrzeby informacyjne i uwarunkowania prawne.  Jednakże, rozporządzenie wydawane w roku 2012 winne było uwzględniać okoliczności dzisiejsze.

Podstawą jego wydania jest delegacja prawna zapisana w art. 26 ust. 1 ustawy prawo geodezyjne i kartograficzne, w brzmieniu obowiązującym od 7 czerwca 2010 roku, zgodnie z którą Rada Ministrów określi w drodze rozporządzenia:

1) urzędową tabelę klas gruntów,

2) sposób i tryb przeprowadzania gleboznawczej klasyfikacji gruntów – mając na celu wykonanie prawidłowego podziału gleb na klasy bonitacyjne ze względu na ich jakość produkcyjną, ustaloną na podstawie cech genetycznych gleb, oraz zapewnienie prawidłowego poziomu merytorycznego wykonywania gleboznawczej klasyfikacji gruntów.

Pozwoliłem sobie zacytować delegację w pełnej treści, ponieważ wynika z niej, co mogło się znaleźć w rozporządzeniu, a co nie.

Najpoważniejszą kwestią, której w nim nie ma, to wyłączenie z klasyfikacji gruntów znajdujących się w zarządzie Lasów Państwowych. Po lekturze rozporządzenia zgrzeszyłem myślą w stosunku do jego autorów, nisko oceniając ich stan świadomości. Z czasem jednak doszedłem do wniosku, że to niemożliwe, aby o tak ważnej sprawie zapomniano. Sięgnąłem do przytoczonej wyżej delegacji ustawowej i zrozumiałem, że to nie pomyłka, tylko konsekwencja takiej, a nie innej delegacji. Że to działanie celowe i planowe. Że zmieniono delegację i odebrano Radzie Ministrów możliwość określenia rodzajów gruntów wyłączonych z klasyfikacji, aby usunąć tę kwestię z rozporządzenia. Tylko, po co?   

Wydawało mi się, że już wszyscy zauważyli, że klasyfikacja gruntów leśnych już niczemu nie służy i nie wynika z jakichkolwiek potrzeb prawnych lub ekonomicznych. Że stała się zjawiskiem historycznym i że obecnie stała się zwykłym balastem generującym na dodatek określone koszty. Z tego powodu oczekiwałem raczej zwolnienia z klasyfikacji wszystkich gruntów leśnych.

Niestety stała się rzecz niebywała, zmiana ustawy i nowe rozporządzenie, które miały nie przynieść negatywnych skutków dla budżetu Państwa, będą kosztować pewnie nawet ok. 1 miliard złotych, bo co najmniej tyle może kosztować klasyfikację ok. 7,6 mln ha lasów zarządzanych przez Lasy Państwowe. W tym miejscu ponownie zgrzeszyłem.

Jak można, w sytuacji, gdy wszyscy narzekają na niedobory finansowe, gdy problemem jest wygospodarowanie konkretnej gotówki na modernizację, lekką ręką nakładać taki obowiązek? Myślę, że Radzie Ministrów umknęły realne skutki wydanego aktu prawnego, ale jak do tego dopuszczono i czy ktoś za to odpowie?

Wydaje się, że najlepszym wyjściem z zaistniałej sytuacji byłaby pilna zmiana art. 20 ust. 3 ustawy prawo geodezyjne i kartograficzne poprzez usuniecie słów ,,i leśne". Można w ten sposób nie tylko naprawić to, co zostało zepsute, ale też wyeliminować z ewidencji gruntów i budynków część tego, co przestało być potrzebne.   

Celem przywołanej delegacji ustawowej jest również zapewnienie prawidłowego poziomu merytorycznego wykonywania gleboznawczej klasyfikacji gruntów. Czy to się autorom udało? W mojej ocenie nie! W nowym rozporządzeniu, co prawda, zdefiniowano, na czym polega klasyfikacja i pojawia się osoba klasyfikatora, ale nie zdefiniowano, kto może nim być. Jeżeli żadnych ograniczeń nie wprowadzono, to oznacza, że klasyfikatorem może być każdy. Z rozporządzenia wynika, że potencjalny klasyfikator powinien znać się na wielu tematach, ale nie lada ekwilibrystyki wymagać będzie np. uzasadnienie odmowy upoważnienia do klasyfikacji. Podobnie trudne może okazać się wymyślenie takich warunków w przetargu na klasyfikację, które mogłyby być skutecznie wybronione przez starostę.

Pan Minister Gowin powinien być bardzo zadowolony, ponieważ bez walki zrezygnowaliśmy z jakichkolwiek ograniczeń w tej dziedzinie.

W niektórych przypadkach, bronimy uprawnień zupełnie niepotrzebnie, a tu oddaliśmy pole bez walki. Nie można wymagać ani wykształcenia, ani nawet stażu. Jak w takich okolicznościach zapewnić prawidłowy poziom merytoryczny?

Równie interesująca jak samo rozporządzenie, okazała się nowa urzędowa tabela klas gruntów. Otóż w materii, w której wydawało się, że już nic nie można zrobić, wprowadzono nową klasę gruntów. Klasa ,,VIz" może wydawać się znajoma, ale tak nie jest. Funkcjonujące wcześniej oznaczenia ,,PszVI" i ,,RzVI", wprowadzone, można by rzec, prawem ,,powielaczowym", były raczej oznaczeniem użytku gruntowego, a nie klasą gruntu. Przypomnę, że zgodnie z rozporządzeniem z roku 1956, klasa VI była zarezerwowana dla gruntów najsłabszych, a w przypadku użytków zielonych obejmowała nawet częściowo nieużytki.

Nie znalazłem i nie rozumiem powodów wyodrębnienia z gruntów najsłabszych jeszcze jednej klasy. Przez jej wprowadzenie nie uzyskujemy żadnych pozytywnych efektów. Być może autorom wydawało się, że tylko sankcjonują funkcjonujące w paru miejscach oznaczenia ,,powielaczowe", ale jeżeli tak było, to muszę zgrzeszyć jeszcze raz, bo wprowadzenie nowej klasy, to nie tylko ,,RzVI", lecz otwarcie drzwi do tworzenia wielu kombinacji z jej udziałem wraz z gruntami pod stawami i rowami, a także sadami, gruntami rolnymi zabudowanymi oraz gruntami zadrzewionymi i zakrzewionymi. Tylko po co?

Domino ruszyło, a śmieci, w operacie ewidencyjnym, zamiast ubywać będzie przybywać.

Napiję się melisy, bo, zastanawiając się, czy to plan, czy ignorancja, znowu zgrzeszę!

Mirosław Zalewski[/xquote]
"Być narodowi użytecznym" - Stanisław Staszic, Patron techników polskich.