przewodnik po faktach 179

Zaczęty przez support, Niedziela 04 Listopad 2012, 19:30:08

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

supportAutor w?tku

Rozpacz normalizacyjna

Tylko tym terminem można określić czterdzieste obrady Komitetu Technicznego (KT) 297 do spraw Informacji Geograficznej, działającego przy Polskim Komitecie Normalizacyjnym. Obrady odbyły się w  GUGiK, bo w GUGiK mieści się Sekretariat Techniczny Komitetu (Sekretariat oznacza Przewodniczącego na części etatu i osobę obsługującą), właściwie to niewiadomo po co, bo GUGiK jest największym hamulcowym jego prac. Można śmiało powiedzieć, że GUGiK robi wszystko co w jego mocy, aby ten Komitet nie działał:

- storpedował regularne posiedzenia Komitetu, które do 2009 r. odbywały się 4 razy do roku, a w okresie mijających 3 lat odbyły się dwa posiedzenia, przy znikomej frekwencji;

- odmówił finansowania tłumaczenia norm, choć nie przekracza ono 1/1000 budżetu GUGiK,

- uniemożliwia publikowanie strony internetowej Komitetu, choć w całości przygotowana jest przez Komitet,

- i sparaliżował dwa kluczowe stanowiska w Komitecie skutecznie blokując dopływ informacji z CEN i ISO.

Mimo, iż Komitet powołano podczas pierwszej kadencji Prezesa K.Bujakowskiego, jako Głównego Geodety Kraju (GGK), to Prezes nie znalazł czasu, aby wpaść choćby na chwilę i sprawdzić mizerotę, jaka pozostała, po ongiś ambitnym zespole ludzi, z którego pozostały szczątki najwierniejszych ideowców, wierzących, że być może ktoś z  władz wreszcie oprzytomnieje i zauważy, że bez standaryzacji nie ma cyfryzacji i stworzy choćby minimalne warunki do funkcjonowania Komitetu.

Przysłał jednak Prezes jednego ze swych dyrektorów, który popisał się niebywałym brakiem wiedzy o Komitecie i o normach, o czym potem.

Na 15  członków Komitetu w obradach uczestniczyli trzej pracownicy GUGiK, dwaj pracownicy Polskiego Komitetu Normalizacyjnego (PKN), jeden gość oraz sześcioro członków Komitetu, w tym dwoje pracowników Wojskowej Akademii Technicznej (WAT), należących do najbardziej zdyscyplinowanych i zawsze obecnych.

Usprawiedliwieniem mógł być śnieg i niska temperatura (nieco poniżej zera), która spowodowała, iż mój pociąg z Katowic przybył z ponad dwugodzinnym opóźnieniem, co zdaje się usprawiedliwia pozostałych członków Komitetu, głównie z Warszawy, iż nie dotarli w ogóle.

Może zresztą dbają o swoje zdrowie psychiczne i wolą go nie tracić na boksowanie z cieniem, za który robi GUGiK, udając, że go standardy światowe i europejskie nie dotyczą, bo on wymyśli swoje, lepsze od tamtych i wprowadzi je rozporządzeniami, na co wskazuje dotychczasowa praktyka legislacyjna.

A swoją drogą ten spóźniony pociąg z Katowic pięknie ilustruje istotę normalizacji. Pociąg się spóźnił, bo zerwało trakcję na skutek szadzi, która jest ciężka i zdarza się kilka razy w roku. Tym razem była wyjątkowo ciężka i na 80. km od Warszawy zerwała sieć, powodując opóźnienie kilkunastu pociągów w jedną i drugą stronę (pociągi puszczano po jednym torze powodując lawinowe narastanie opóźnień). Opóźnienie dotknęło też Ministra Transportu, który spóźnił się 1,5 godz. na otwarcie nowego dworca w Katowicach. Samolotem nie odważył się lecieć, bo parę dni wcześniej Prezydent RP musiał odwołać wizytę na Śląsku, jako że samoloty z Warszawy nie startowały z powodu mgły (katowickie lotnisko leży 3 razy wyżej od warszawskiego i jest mniej dotknięte jesiennymi mgłami), a samochodem od 3 lat nie da się dotrzeć na południe kraju; przesadziłem, da się, szybciej jednak przez Berlin, choć trzy razy dłuższy dystans, niż ,,Gierkówką". W sumie kilkadziesiąt tysięcy ludzi, na ogół zawodowo aktywnych, którzy kiedyś jeździli samochodami, od trzech lat zmuszonych jest przez Ministra Transportu do korzystania z kolei i zostało dotkniętych jedną normą, źle skalkulowaną na zjawisko szadzi. Jeśli ktoś sądzi, że w geodezji jest inaczej, to się myli, bo jego jeszcze nie dotknęło, to co zmajstrowano w przepisach.

Liczyłem na to, że pierwsze posiedzenie Komitetu za kadencji nowego Prezesa GUGiK, zmieni dotychczasowe negatywne i lekceważące nastawienie kierownictwa GUGiK do standaryzacji ale się przeliczyłem i przestałem liczyć na jakiekolwiek przejawy racjonalnego działania, ze strony zespołu ludzkiego odpowiedzialnego za najbardziej newralgiczny kierunek działania Unii Europejskiej, w jej obecnym kształcie. Tym kierunkiem są zestandaryzowane informacje, o wszystkim, ale oparte o referencyjny katastralny układ odniesienia.

Nie będę do znudzenia powtarzał, że normy światowe (ISO) czy europejskie (CEN), aby mogły obowiązywać muszą być przetłumaczone, otrzymać swoje polskie oznaczenie (PN) i być wprowadzone odpowiednim aktem prawnym.

Normy ISO, to my sobie możemy stosować lub nie, ale jak zdecydujemy się na ich stosowanie, to trzeba je i tak przetłumaczyć i wprowadzić w odpowiednim trybie. Normy CEN, jak wymienione są w przepisach  unijnych, mamy obowiązek stosowania a udawanie, że ich nie ma lub zastępowanie ich twórczością własną, jest naruszeniem prawa unijnego, a jeśli jeszcze polskie odpowiedniki zrzynają wprost z norm europejskich konstrukcję i oznaczenia, to dla mnie jest to zwykły plagiat czy zawłaszczanie praw autorskich.

Minister Boni zastrzegł się, że w aktach normatywnych nie powinno być schematów technologicznych, które mogą się zmieniać, powodując każdorazowo potrzebę korygowania aktu prawnego. I tak to właśnie jest w rozporządzeniach unijnych, mających moc naszych ustaw, które stosować powinniśmy w całości i bezpośrednio, bez jakichkolwiek modyfikacji, a my udajemy, że ich nie ma. Udajemy też, że nie ma specyfikacji danych, bo nie są przetłumaczone, zapominając o tym, że obowiązek tłumaczenia ciąży na tym, kto zamierza je stosować. Unijny prawodawca wydał tylko przepisy nakazujące stosowanie norm, a w jaki sposób to będzie zrobione, pozostawił krajom członkowskim, korzystającym z materiału wsadowego zawartego w specyfikacjach danych.

W rozporządzeniach przywołane są obowiązujące normy ale bez szczegółów, bo te znajdują się w Specyfikacjach danych, z tą różnicą, że rozporządzenia opublikowane są w języku polskim a Specyfikacje danych nie. GUGiK zaś uważa, że jakkolwiek jest monopolistą standaryzacyjnym, nie musi ani specyfikacji tłumaczyć, ani rozporządzeń stosować, bo doradcy GUGiK wiedzą lepiej, choć nie sądzę aby regulacje unijne znali, co bez znajomości języka w którym są napisane, jest bardzo trudne do wykonania.

I tak doszliśmy do gigantycznego pata, z którego jedynym wyjściem jest wywrócenie figur na szachownicy i przystąpienie do rozegrania nowej partii, gdyby szachy rozgrywano dla zabawy a nie za ogromne pieniądze, które podatnicy wydatkowali, aby zabezpieczyć swoje mienie, a tu nagle okazuje się, że wydatkowali je jak w piramidzie finansowej i to co już wydatkowali trzeba będzie ponowić  z niewiadomym rezultatem.

Światło w tunelu

Jest jednak światełko w tunelu, wskazujące na to, że coś drgnęło. Tym światełkiem jest publikacja na stronie internetowej GUGiK, już w poniedziałek 29 października br., materiałów ze szkolenia służby geodezyjnej, które odbyło się w dniach 25 i 26 października. Podziwu godne jest tempo w jakim materiały opublikowano, staranność przygotowania oraz sam fakt, że je opublikowano. Jest to z pewnością pierwszy tak wyraźny sygnał obecności nowego GGK, świadczący o tym, że liczy się z opinią środowiska i że chce go informować, bo o współpracy nie ma na razie mowy, w sytuacji gdy wszystko wygłasza się ex cathedra, po fakcie. A są w tych materiałach anomalia, które jednak dzięki usystematyzowanemu opublikowaniu można będzie dyskutować i być może wpłynąć na ich korektę na zasadzie pesymisty, optymisty i realisty komentujących światło w tunelu.

Pesymista światła nie widział. Optymiście wydawało się, że światło widzi. Realista widział światła zbliżającego się pociągu. A maszynista widział trzech stukniętych, stojących na torach, których za chwilę przejedzie, nie wiedząc jednak o tym, że za tą trójką jest urwisko.

Wszystko zatem zależy od maszynisty, czy włączy hamulce, czy nie? Sądzę, iż nowy GGK taki odruch ma, ale pewności nie mam. Jego dwoje poprzedników takim odruchem nie dysponowało.

Żadnego światła w tunelu nie zasygnalizowało natomiast posiedzenie Komitetu Technicznego 297, którego komentowanie rozpocząłem na wstępie komentarza, a które wykazało, że gorzej już być nie może.

Na wstępie przypadł mi zaszczyt złożenia relacji z XXX posiedzenia CT CEN odbytego na początku marca w Trento, na które wybrałem się na swój koszt, bo GUGiK uznał ten kierunek za zbyt mało atrakcyjny i zamierzał go opuścić.

Złożyłem sprawozdanie z tego posiedzenia do PKN i na stronie internetowej Stowarzyszenia GISPOL,w komentarzu 159 z dnia 12 marca br. Tam też zamieściłem aktualną listę norm ISO, CEN i polskich norm CEN opublikowanych, co nie znaczy, że obowiązujących, bo formalnie do stosowania nie zostały wprowadzone. Na życzenie przewodniczącego Komitetu przypomniałem dla obecnych przebieg obrad w Trento.

Spodziewałem się podobnych analitycznych rozliczeń z posiedzeń ISO w Tuluzie i CEN w Edynburgu ale się srodze zawiodłem, dowiadując się ileż to norm jest korygowanych i poprawianych, co demonstruję poniżej, jako że ten slajd był eksponowany przez większą część relacji z tych dwóch posiedzeń.

W zał.

Nie jest jakość tego slajdu najwyższa ale i tak wybrałem najlepsze zdjęcie, jakie udało mi się zrobić. Na sali obrad z odległości 5 m nie potrafiłem nic odczytać i mogę to zrobić dopiero ze zdjęcia. To też jest wyraz jakiegoś standardu. A co do treści, to wypada się tylko cieszyć, że Komitety Techniczne ISO i CEN w miarę zdobywania doświadczeń korygują efekty swoich prac, my natomiast utknęliśmy w miejscu i nawet tych 14 przypadkowo przetłumaczonych norm nie jesteśmy w stanie skoordynować i wprowadzić do stosowania, bo fakt, iż zostały one przyjęte i opublikowane przez PKN nie oznacza jeszcze, iż należy je stosować, jako że obowiązek ich stosowania musi wynikać z odpowiedniego aktu prawnego i aktem takim była dyrektywa INSPIRE. Gdyby w implementacji dyrektywy tego obowiązku nie wyrzucono, mielibyśmy sprawę z głowy (przynajmniej częściowo, w odniesieniu do norm przetłumaczonych i opublikowanych).

A my, tak po prawdzie nie wiemy, które normy powinniśmy stosować? Czy te własne, opublikowane w rozporządzeniach do pr.g.i k., czy te europejskie, a może światowe?

Jak dotąd jedynym dostępnym źródłem informacji o  normach są strony internetowe ISO i CEN.

Dlaczego jest to takie ważne ?

Ano, dlatego, że czy tego chcemy czy nie, stosowanie norm CEN zostało wymuszone prawodawstwem unijnym i choćby chłopcy z GUGiK wymyślili nie wiem ile jeszcze polskich XML-i GML-i , to obowiązują ich te narzucone prawem unijnym. Tylko kwestią czasu jest rozliczenie zamętu wprowadzonego przez kierownictwo GUGiK z 2011 r., wsparte Porozumieniem Jasnogórskim.

Świadomość tego faktu, sądząc po wypowiedziach przedstawiciela kierownictwa GUGiK podczas XL posiedzenia Komitetu Technicznego 297 jest zatrważająco niska albo żadna.

Zanim jednak skoncentruję się na wywodach przedstawiciela kierownictwa GUGiK zaprezentowanych podczas posiedzenia KT 297, pozwolę sobie przytoczyć cytaty z dwóch artykułów zamieszczonych w październikowym wydaniu Przeglądu Geodezyjnego z bieżącego roku.

Cytat pierwszy z Geofelietonu prof. Zdzisława Adamczewskiego ,,Byłem świadkiem, jak jeden geodeta samorządowy rozpaczał, kiedy z dobrze funkcjonującej,  jak szwajcarski zegarek, cyfrowej mapy zasadniczej zrobili mu na prawie dwa lata – jak to dosadnie określił –,,makaron". Oczywiście za grube pieniądze."

Przecież mapa zasadnicza jest urzędową rejestracją jakiegoś stanu na określoną datę. Jeśli ktoś ten zarejestrowany stan zniekształca, to fałszuje dokument urzędowy i powinien podlegać określonym sankcjom. Zarówno przytoczony w Geofelietonie geodeta samorządowy, jak i osoby, które powzięły fakt do wiadomości, powinny były go zgłosić organom ścigania. Oczywiście zaraz wyłoniłby się problem biegłych, którzy by mogli i zechcieli ten fakt potwierdzić, no i oczywiście uprawnień zawodowych wykonawcy, czy to aby nie był geodeta uprawniony z uznania i to w zakresie pomiarów kartometrycznych.

W ślad za powyższymi wątpliwościami cytat drugi z tegoż październikowego Przeglądu Geodezyjnego z artykułu mgr inż. Magdaleny Karabin, noszącego tytuł: Badanie zgodności danych zawartych w katastrze nieruchomości i księgach wieczystych dla nieruchomości z obszaru powiatu warszawskiego zachodniego: ,, W 51 księgach wieczystych (85 % zbadanych ksiąg wieczystych) zanotowano rozbieżności".

Dalej następuje specyfikacja procentu niezgodności dotyczących:

położenia nieruchomości – 33%,

danych podmiotowych – 43 %,

pola powierzchni – 27 %.

Czyli co trzecia księga w zakresie przedmiotu i co druga w zakresie podmiotu są niezgodne z danymi ewidencyjnymi a właściwie to dane ewidencyjne nie są zgodne z wieczysto księgowymi, jako że procedury prowadzenia ksiąg są bardziej rygorystyczne niż ewidencyjne.

Wprawdzie próbka (60 ksiąg) nie była zbyt imponująca ale dla prowadzenia badań statystycznych już możliwa.

Jeśli zaś przypomnimy sobie, że katastralny układ referencyjny zakładający pełną zgodność z księgami wieczystymi, jest podstawą całego systemu informacji przestrzennej, zaleconego przez UE, to nie powinien dziwić rygorystyczny system przestrzegania standardów narzucony przez przepisy unijne.

Podczas obrad KT 297 poświęconym planowi pracy tegoż Komitetu, pozwoliłem sobie zauważyć, że jakikolwiek plan działania Komitetu jest bezsensowny, jeśli GUGiK wymuszający przestrzeganie standardów przepisami prawa, wymyśla własne standardy, dystansując się od europejskich  i nie zabezpieczając środków na tłumaczenia standardów europejskich  i specyfikacji danych doprecyzowujących standardy do warunków państw unijnych.

Wtedy usłyszeliśmy stanowisko przedstawiciela GUGiK.

Zdaniem przedstawiciela GUGiK tak jak standardy uzgadniają nie oddziały zagranicznych firm pracujących w Polsce, tylko ich centrale,  podobnie jest z dyrektywą INSPIRE, że uzgadnianie norm odbywa się na szczeblu europejskim, a rozporządzenia unijne powołują się na normy europejskie, nie na Polskie Normy.

Przedstawiciel PKN wyjaśnił, że normy europejskie rzeczywiście powstają na szczeblu europejskim ale norma może zaistnieć dopiero wtedy, kiedy zostanie wprowadzona u członków Unii, to jest w 27 krajach, czyli przetłumaczona i wprowadzona w przeświadczeniu, że w każdym z 27 krajów funkcjonuje ta sama norma.

Oburzył się na to przedstawiciel GUGiK, wyjaśniając, że nie dysponuje normami ani specyfikacjami danych w języku polskim, na co uzyskał odpowiedź członków Komitetu, że o to właśnie chodzi, że za tłumaczenie normy odpowiada ten, co z niej korzysta, czyli biznes tam gdzie on na tym zarabia, czy instytucja rządowa, jeśli to państwo reguluje stosowanie norm, tak  jak to ma miejsce w Polsce.

Przedstawiciel GUGiK wyraził zdziwienie potrzebą zabezpieczenia środków przez urząd. W jaki sposób urząd ma zabezpieczyć środki i w jakiej drodze miałyby być prowadzone procedury zamawiania tłumaczeń? I jak urząd ma się wytłumaczyć przed kontrolami. Nie ma w prawie takiego zadania. Poza tym stosowanie polskich norm jest niezgodne z regułami legislacyjnymi. Akt niższego rzędu nie może zmieniać aktu wyższego rzędu. Polskie normy po prostu nie obowiązują a stosowanie norm zdaniem przedstawiciela GUGiK jest całkowicie dobrowolne.

Powyższe skorygowali przedstawiciele PKN wyjaśniając, że niby norma europejska jest dobrowolna ale każdy kraj musi ją wprowadzić i wycofać normy sprzeczne. Podobnie jest w Polsce.  W przepisie można wskazać normy w różny sposób, mniej lub bardziej kategoryczny ale jak przepis unijny nakazuje ich wprowadzenie, to nie można go ignorować.

Na powyższe przedstawiciel GUGiK przytoczył argumentację prof.Pachelskiego, iż normy szybko się zmieniają, to po co je wprowadzać?

Prof. Pachelski odpowiedział argumentacją  ministra Boniego ws. języka XML, iż nie należy nim obciążać treści aktów prawnych, które nie powinny być uzależnione od technologii, stąd celowość sięgania do norm, funkcjonujących poza aktami prawnymi, jak ma to miejsce w KE.

Zdaniem przedstawiciela GUGiK opinia Min. Boniego była zbyt pochopna, gdyż  nie zasięgnął opinii doradców. Przedstawiciel PKN wyjaśnił, iż norma powołana obowiązuje zainteresowanych. np. tych startujących w przetargu, uzależniając możliwość kupna oferowanego produktu. W Unii zmieniono to już w latach osiemdziesiątych ustanawiając zasadnicze wymagania w dyrektywach, a resztę w normach.

Zdaniem przedstawiciela GUGiK nie ma takiej możliwości w polskim systemie prawnym, choć przystępując do budowy modelu 10k byłaby bardzo potrzebna.

Zdaniem PKN możliwości zapewnienia środków są różne, potrzebna jest tylko dobra wola.

W ramach ożywionej dyskusji rozważano różne możliwości rozwiązania problemu, np. przez starania o grant europejski.

Faktem jest jedno, że dyskusja na powyższy temat odbyła się o wiele za późno, a stanowisko przedstawiciela GUGK wzbudziło poważne wątpliwości czy w zakresie europejskich unormowań systemu informacji przestrzennej, nie cofnęliśmy się do okresu sprzed przyjęcia Polski do Unii.

Póki co nie ulega wątpliwości, że:

-  istnieje europejska dyrektywa INSPIRE a jej polska implementacja jest bardzo różna od europejskiej,

- istnieją europejskie przepisy wykonawcze do dyrektywy i polskie przepisy wykonawcze do implementacji dyrektywy, bardzo różne od europejskich,

- istnieją europejskie normy z zakresu informacji przestrzennej wraz z próbą przetłumaczenia kilkunastu z nich przez KT 297, łącznie z akceptacją PKN i istnieją próby utworzenia substytutów norm europejskich w ramach treści rozporządzeń wykonawczych do prawa geodezyjnego i kartograficznego, różnych od norm europejskich,

- istnieje obowiązek stosowania w krajach członkowskich norm europejskich, który nie został zaaprobowany przez stronę polską.

Myślę, że w świetle przytoczonych dzisiaj przeze mnie wyjaśnień rozjaśnia się powoli tło wielu moich krytycznych uwag przytoczonych w dotychczasowych komentarzach.

Całe nieszczęście tkwi w pochopnej, choć spóźnionej o 2 lata implementacji dyrektywy INSPIRE  i w zbyt silnym charakterze ówczesnego kierownictwa GUGiK, które nie dopuszczało do żadnej dyskusji nad chybionymi tezami implementacji.

W konsekwencji stworzono cały zestaw geodezyjnego fragmentu polskiego systemu prawnego, który różni się od systemu europejskiego i od innych dziedzin prawa polskiego, na ogół respektujących prawno unijne.

W tym miejscu aż się prosi powtórka cytatu prof. Z. Adamczewskiego, że z bardzo porządnego systemu cyfrowej mapy zasadniczej zafundowano nam na co najmniej dwa lata ,,makaron".

Podsumowaniem zebrania komitetu standaryzacyjnego była droga powrotna pociągiem do domu, kiedy to zarówno ja, jak i sąsiad w przedziale mieliśmy większość herbaty, którą częstuje PKP, na spodniach, tak niemiłosiernie trzęsie wagon tuż za lokomotywą. Wyjaśniłem sąsiadowi, że jest to wynik standardu łączy posiadanych lokomotyw ze składem wagonów, na co usłyszałem pytanie ,,To dlaczego cena 1 km cargotony na kolejach polskich (8 euro) jest dwa razy wyższa od jej odpowiednika na kolejach niemieckich i holenderskich (4 euro)? No właśnie! Pytanie w sam raz do poprzedniego kierownictwa GUGiK, bo to GGK będzie się z takich spraw tłumaczył przed UE (patrz art.3 pkt 7g ustawy o iip), a nie Minister Transportu.

Edward Mecha

"Być narodowi użytecznym" - Stanisław Staszic, Patron techników polskich.