przewodnik po faktach 173

Zaczęty przez support, Wtorek 25 Wrzesień 2012, 10:45:02

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

supportAutor w?tku

Przewodnik po faktach  nr 173, 24 września 2012 r.

Szanowne Koleżanki i Koledzy!

100 dni GGK

Jutro upływa 100 dni urzędowania nowego Głównego Geodety Kraju (GGK) Kazimierza Bujakowskiego. Jest taki zwyczaj, że polityków rozlicza się dopiero po stu dniach, aby mieli czas się wykazać. W przypadku Kazimierza Bujakowskiego nastąpiła jednak nakładka 100 dni na poprzednie 1070 dni, między 1. stycznia1999 a 5. grudnia 2001 r. i na mijające 100 dni trzeba patrzeć z perspektywy tamtych 1070. dni, kiedy to podjęto zadanie Zintegrowanego Systemu Katastralnego, przemianowanego też w tamtym czasie w Zintegrowany System Informacji o Nieruchomościach, kiedy to wydano ciągle jeszcze obowiązujące (nie zmodyfikowane) rozporządzenie w sprawie ewidencji gruntów i budynków z 29 marca 2001 r., kiedy to z unijnych środków funkcjonowały tylko środki pomocowe PHARE i nie było żadnego tam zabiegania o środki z programów strukturalnych, był natomiast Fundusz Gospodarki Zasobem Geodezyjnym i Kartograficznym, nie tylko dla geodezyjnej wierchuszki, fundusz, który dla dołów bez walki oddany został przed trzema laty.

Czytając zamieszczone na Geoforum sprawozdanie Katarzyny Pakuły-Kwiecińskiej z Walnego Zgromadzenia Związku Pracodawców Firm Geodezyjnych i Kartograficznych odbytego w Zielonej Górze, sprawozdanie przygotowane jak zwykle bardzo skrupulatnie a charakteryzujące jedno z nielicznych publicznych wystąpień GGK, odnoszę wrażenie, że nowy Główny Geodeta, nie przedstawił dotąd, żadnego własnego programu działania a poddał się całkowicie linii swojego poprzednika, który wprawdzie oficjalnie pełnił obowiązki tylko przez 124 dni ale ustawiał strategię tego co obecnie ma miejsce przez 10 lat, choć na różnych stołkach.

Jest to zaś strategia agencji biznesowej a nie centralnego organu administracji i co najbardziej przeraża,  że nowy GGK, wydaje się, iż uznał ją za słuszną, w każdym bądź razie nie oponował usilnym naleganiom Polskiej Geodezji Komercyjnej, aby zmierzać do jej powołania.

GGK wyraził też zadowolenie z postępów prac legislacyjnych, które pozwolą na łatwiejsze zdobywanie środków unijnych, jakby to było głównym celem legislacji.

Rzeczywiście takie wrażenie można było odnieść przy poprzednim kierownictwie ale były wiceprezydent miasta Krakowa ma chyba do legislacji inny stosunek?

Głębokim natomiast niepokojem napawa fakt braku w wystąpieniu GGK chociażby wzmianki o skutkach europejskich regulacji prawnych w zakresie geodezji, tak jakby polskie regulacje były zgodne z europejskim, a przecież tak nie jest, patrząc tylko na rozporządzenie unijne 1089/2010.

Nie było wzmianki o ogromnych zadaniach jakie wziął na swoją głowę GGK, jako wiodący w ustawie o Infrastrukturze Informacji Przestrzennej (IIP), co jest wielką przegraną geodezji, a z czego chyba mało kto zdaje sobie sprawę.

Przypomina to trochę sportowy refren ,,Polacy, nic się nie stało".

Użycie określenia ,,braku wzmianki" jest tylko po części prawdziwe, bo jednak wzmianka i to bardzo niepokojąca była, choć nie bezpośrednia, iż Minister Spraw Zagranicznych zasygnalizował konieczność notyfikacji projektu rozporządzenia w sprawie ewidencji gruntów i budynków w Komisji Europejskiej celem wypowiedzenia się czy nie wpływa ono na kształt produktów i usług społeczeństwa informacyjnego.

Oj wpływa, wpływa!

Od tego rozporządzenia należało bowiem rozpocząć i wtedy okazałoby się, że cała reszta, łącznie z nowelizacją Prawa geodezyjnego i kartograficznego i z gigantycznym zamieszaniem wywołanym cudacznymi przepisami (zwłaszcza o standardach) była niepotrzebna lub chybiona, jako że Europa poszła w inną stronę, co polski ustawodawca w ustawie o IIP częściowo zastrzegł, wskazując wiodących dla realizacji poszczególnych tematów, jednocześnie jednak zmienił Prawo geodezyjne i kartograficzne i zalecił opracowanie szeregu rozporządzeń dublujących rozporządzenia unijne, które przecież obowiązują wprost i bezpośrednio.

W świetle powyższego opublikowany w Rzeczpospolitej w dniu 20 września artykuł Renaty Krupy-Dąbrowskiej pod tytułem ,,Dzięki ewidencji łatwiej da się wykryć samowolę" może tylko napawać grozą, zwłaszcza wypowiedzi przypisane Witoldowi Radzio, np: "starostowie będą mogli porównywać dane zawarte w ewidencji gruntów i budynków z ortofotomapą i ustalić, na ile rozmijają się one z rzeczywistością" albo, że ,,Zintegrowany system informacji o nieruchomościach będzie się opierał na centralnym repozytorium. Będzie go prowadzić główny geodeta kraju". Wypowiedź nawiązuje do informacji, iż ,,Trwają także prace nad stworzeniem zintegrowanego systemu informacji o nieruchomościach. Ma zapewnić obywatelom, przedsiębiorcom i administracji publicznej pełną aktualną informację o nieruchomościach oraz sprawny przepływ danych między ewidencją a systemem ksiąg wieczystych"

Jest też w artykule zapowiedź zmian do prawa geodezyjnego, ,,dzięki którym starosta będzie mógł zamówić ,, w zastępstwie" właściciela dokumentację niezbędną do wprowadzenia zmian w ewidencji".

Nie doszły mnie dotąd słuchy o zmianach w Konstytucji RP ograniczających prawo własności, nie doszły mnie też słuchy o zmianach unijnego rozporządzenia 1089/2010, które ma nadrzędny charakter nad przepisami krajowymi.

Mamy zatem ogromny dualizm legislacyjny, o którym GGK już nie wspomniał a, niestety, będzie musiał się z nim zmierzyć.

Zasygnalizowałem w ubiegłym tygodniu czubek góry lodowej nowych rozwiązań unijnych ( to są rozwiązania mrożące jak lód). Będę sygnalizował dalsze problemy, na ile dostępne są poprzez Internet. Całą dokumentację źródłową ma jednak GGK i od niego zależy na ile zechce się w temat wdrożyć, jeśli zależy mu na przetrwaniu, jako że czas, w którym można winą za zaistniały stan rzeczy obciążyć poprzedników błyskawicznie się kurczy.

Prawda zaś jest taka, że i ja długo wierzyłem w to, co robiło byłe kierownictwo GUGiK, bo do pewnego momentu jeszcze były możliwości wybrnięcia z zastawionej pułapki ale po zamieszaniu ,,rozporządzeniowym", wspartym przez Polską Geodezję Komercyjną, złudzenia prysły.

Tymczasem GGK zapowiedział, że najpierw wdroży ostatnich 5 rozporządzeń a potem się przyjrzy efektom.

Moim zdaniem to już będzie za późno!

Już wielu kolegów widzi matnię, w którą się zaplątaliśmy. Wspominałem już o znakomitych artykułach kolegi Pażusa z czerwcowego i sierpniowego wydania miesięcznika GEODETA. W numerze wrześniowym dobrze uzasadnioną konstruktywną krytykę przedstawił kolega Alfons Jacko. Na Podlaskim Forum GIS wyważone zaniepokojenie powstałą sytuacją przedstawił zespół autorski Stanisław Cegielski, Andrzej Hopfer i Ludmiła Pietrzak. Dużo krytycznych uwag padło na konferencji wiślańskiej. Jak zwykle trafnie uzasadnione są wystąpienia PTG, ale to wszystko jest za mało.

Dopóki geodeci nie zorganizują się w samorządzie zawodowym, który jako przeciwwaga do administracji rządowej wyegzekwuje efekty wydanych pieniędzy, sytuacja nie ulegnie najmniejszej poprawie.

Na razie mamy koszmarny bałagan i rządową chęć wspierania pokornych grup starostów, którzy przy wsparciu finansowym GUGiK zechcą innym udowadniać jak nieładnie jest bawić się  w krytykanctwo władzy.

Próbowali to już czynić z fatalnymi skutkami dla efektów poprzednicy, bo że ktoś przy okazji zarobił, to jest uzysk indywidualny a nie społeczny efekt użytkowy. Wymieniono takie cztery wzorcowe grupy współdziałające obecnie z GGK, a mianowicie z zachodnio-pomorskiego, kujawsko-pomorskiego, małopolskiego i podkarpackiego.

Dziel i rządź, to stara zasada sprawowania władzy ale nie na dłuższą metę.

Osobiście uważam, że  zaistniała doskonała okazja rozliczenia przez nowego GGK okresu 10,5 lat między 6 grudnia 2001 r. a 18 czerwca 2012 r. z efektów uzyskanych w tym okresie, powtarzam z efektów, nie z pieniędzy, bo przecież nie wydawano pieniędzy na piękne oczy a na określony efekt użytkowy, którego ja się nie mogę dopatrzyć. To, że GUGIK ma geoportal, skonsolidowane warstwy bazy danych czy zintegrowaną platformę sprzętową, to są bardzo ładne i drogie zabawki ale nie efekt użytkowy. Efekt użytkowy będzie wtedy jak na podstawie tych zabawek można będzie wydać decyzję  administracyjną i obronić jej legalność w polskim systemie prawnym.

Już co poniektórzy twórcy SIP-ów czy GIS-ów zaczynają portkami trząść, jak okazuje się, że z tych ładnie migających obrazków nie można wygenerować decyzji administracyjnej, bo osie ulic się rozchodzą, budynki trzeba czy nie trzeba, przecinają granice nieruchomości, a same granice pełzają jak dżdżownice na zroszonym gruncie. To jest właśnie horror zafundowany nam przez poprzednie ekipy ze sławetnym ostrzeżeniem:

,,Udostępnione w serwisie www.geoportal.gov.pl dane dotyczące działek których źródłem jest system LPIS (System identyfikacji działek rolnych), mogą być wykorzystywane jedynie w zakresie przybliżonej identyfikacji i lokalizacji przestrzennej działki oraz oszacowania jej powierzchni. Dane te nie są danymi ewidencji gruntów i budynków w rozumieniu przepisów rozporządzenia Ministra Rozwoju Regionalnego i Budownictwa z dnia 29 marca 2001r. w sprawie ewidencji gruntów i budynków".

To po co właściwie te przybliżone dane są?

Które z zadań nałożonych Prawem geodezyjnym i kartograficznym te przybliżone dane realizują?

Pytam o to od wielu lat, jako że organ administracji powołany jest do realizacji zadań nałożonych ustawą i musi się rozliczać z realizacji tych zadań a nie z projektów, stanowionych z reguły po to, aby ktoś wstawiony w warunkach realizacji zadania prawie że z imienia, musiał przetarg wygrać i zarobić. A jaki osiągnięto efekt użytkowy, przydatny administracji i obywatelowi?

Dla przykładu w rozporządzeniu ewidencyjnym z 2001 r. były nakreślone terminy wykonania określonych zadań, których oczywiście nie dotrzymano i nagle GGK mówi o możliwości zharmonizowania ewidencji z księgami w okresie 100 lat?, mówi o potrzebie opracowania programów naprawczych, tak jakby nic dotąd nie zrobiono? To na co poszło w międzyczasie grubo ponad 3 mld zł.?

Nakupiono tych drogich zachodnich oprogramowań, narzucono wielokrotnie obowiązek kupowania, niby ujednoliconego oprogramowania jednego producenta i co? Brakuje 10% powierzchni kraju.

Albo z innej beczki, z wypowiedzi GGK w Zielonej Górze ,,Zostaną utworzone przesłanki  do stworzenia centralnego repozytorium do prowadzenia ewidencji gruntów w jednym miejscu."

Pytanie – po co?  Jako niewiarygodnego obrazka niezdatnego do oparcia na nim decyzji administracyjnych?

Będzie GUGiK miał kolejną kosztowną zabawkę a co będą mieli obywatele? Czy ktoś kiedyś bąknął o bieżącej aktualizacji całego systemu informacyjnego, co jest możliwe ale wymaga zorganizowania, zestandaryzowania i obwarowania procedurami.

Tumany gęstego absurdu nad geodezją przesłoniły pomocną dłoń podaną przez przepisy unijne (które w odróżnieniu od nas przewidują bieżącą aktualizację i to interoperacyjnych danych źródłowych a nie orientacyjnych warstw topograficznej bazy danych)  i chcemy dalej w tym brnąć?

Dokonuje się detalicznych uzgodnień międzyresortowych przepisów osadzonych w zupełnie innej, na pewno nie europejskiej rzeczywistości i próbuje wmówić kilkudziesięciotysięcznej społeczności geodezyjnej, że jest to realizacja przepisów unijnych. Geodeci zaś dyskutują, bo wierzą, że geodezyjna władza wie co robi.

Moim zdaniem nie wie i coraz bardziej się od Unii Europejskiej oddala, co będę się starał udowodnić.

Wierzę, że kolega Kazimierz Bujakowski po doświadczeniach zdobytych w Urzędzie Miasta Krakowa dysponuje wiedzą umożliwiającą realną ocenę naprodukowanych śmieci informatycznych. Wierzę, że jest w stanie rozliczyć decydentów i producentów tych śmieci, autorów gigantycznej ściemy informatycznej zawieszonej nad geodezją, która już dała wystarczające pieniądze różnym hochsztaplerom ale ani na krok nie przybliżyła nas do realizacji dyrektywy INSPIRE. Każde wydane rozporządzenie wykonawcze do prawa g.i k. zamiast przybliżać nas do realizacji przepisów unijnych coraz bardziej nas od nich oddala.

Nadszedł obecnie czas rozliczeń, wyrzeczeń i oszczędności, o których tak ładnie mówił GGK w Zielonej Górze; nadszedł czas solidnej geodezyjnej pracy od podstaw.

Aby jednak coś w tej mierze ruszyć trzeba się pozbyć nierealnych zadań, wrzuconych bezmyślnie Głównemu Geodecie Kraju, bo przecież zgodnie z ustawą o IIP, GGK powinien np. logistycznie rozpracować cały system gospodarowania odpadami, nad którym obecnie głowy sobie łamią tysiące ludzi. Powinien logistycznie rozpracować całą infrastrukturę techniczną  i społeczną, co oczywiście jest możliwe, bo nie ma rzeczy niemożliwych, ale dlaczego mają to robić ludzie przygotowani do realizacji zupełnie innych zadań.

Niechże wodą i ściekami zajmą się technicy i inżynierowie sanitarni, drogami drogowcy itd. Po co garb zarządzania całą gospodarką wziął na swoją głowę Główny Geodeta Kraju?

Premier ma od tego cały gabinet ministrów i 430 tys. urzędników, a tu ni stąd, ni zowąd szef jednego z urzędów centralnych chce zastąpić cały rząd i ma po temu stosowne plenipotencje, z których jednak od 30 miesięcy jeszcze nie skorzystał (temat 8 z rodz.3 ustawy o IIP brzmi: obiekty produkcyjne i przemysłowe, rozumiane jako zakłady przemysłowe oraz urządzenia poboru wody, miejsca wydobycia i składowiska, zaś temat 6 z rozdz.3. ustawy o IIP brzmi: usługi użyteczności publicznej i służby państwowe, rozumiane jako instalacje użyteczności publicznej, takie jak: kanalizacja, gospodarowanie odpadami, dostawa energii i dostawa wody, administracyjne i społeczne służby państwowe lub samorządowe, takie jak: obiekty administracji publicznej, obiekty obrony cywilnej kraju, szkoły, szpitale).

Nawet wicepremier od gospodarki nie ma tyle zadań ile GGK.

Zamiast przynajmniej podjąć zadania nałożone prawem europejskim, GGK z uporem próbuje nielegalnie informatyzować stare zadania geodezyjne. Nielegalnie, bo nie wystarczy delegacja w ustawie do wydania rozporządzenia, którym i tak ustawy nie można ani zmienić, ani korygować. Trzeba jeszcze normować i standaryzować w prawem nakazany sposób i to zarówno prawem polskim jak i europejskim, do czego mam ogromne, nie raz artykułowane obiekcje.

Kolega Kazimierz Bujakowski jest człowiekiem, który potrafi to zmienić. Zna dobrze język angielski i potrafi bez pomocy tłumaczy zidentyfikować intencje twórców unijnych przepisów i wytycznych. Sęk w tym, że jest tego już ponad 5 tysięcy stron i wchłaniając nawet 100 stron dziennie, co jest niemożliwe, trzeba by było zaszyć się na dwa miesiące, co też jest niemożliwe.

Kolega Bujakowski zna administrację samorządową od otwartej, niegeodezyjnej strony, co jest jego wielkim atutem. Ale jest niestety sam i ma nieprzekonujących doradców i wewnątrz GUGiK i na zewnątrz, stąd powstaje wrażenie, iż miota się między zaszłościami, na które nie ma wpływu a trudnymi realiami finansowymi współczesnej Polski.

Ci z zewnątrz, którzy dużo dotąd brali, chcieliby dalej brać, choć mają liche pojęcie o tym, o co w geodezji chodzi. Geodeci zaś, którzy potrafiliby dziurawą skarpetę pocerować,  nie mają siły przebicia i są po prostu niezorganizowani. Zorganizowani są tylko cwaniacy.

Przede wszystkim więc powinien GGK rozliczyć i pozbyć się ludzi, którzy świadomie lub nie (coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nieświadomie, że po prostu nie rozumieli co biorą na swoją głowę) do tego doprowadzili. Jeśli tego GGK nie zrobi, cała odpowiedzialność spadnie na jego barki, czego osobiście bym bardzo żałował, bo cenię wiedzę, doświadczenie i zaangażowanie kolegi Bujakowskiego, wierząc, że wreszcie przełamie złą passę polityków z Krakowa.

Za tydzień przybliżę dalsze zadania Głównego Geodety wynikające z ustawy o IIP, które zjeżą włosy na głowie, tym co je jeszcze mają,; mnie nie, bo się ich pozbyłem w wyniku chemioterapii – okazuje się, że w każdej dolegliwości można się dopatrzeć akcentów pozytywnych, jakim u mnie jest brak konieczności posługiwania się grzebieniem.

To tak jak z granicami prawnymi i działkami w ewidencji gruntów – wypadły i można byle kit wcisnąć do ksiąg wieczystych; geodezyjny grzebień, czyli nadzór i tak nie ogarnie tego co się stało i zaleci używanie peruki czyli zmodernizowanie ewidencji.

Różnica między moimi włosami a stanem prawnym w ewidencji gruntów jest taka, że mnie włosy odrosną i to nawet wzmocnione (złośliwi twierdzą, że w większej ilości i mniej siwe), zaś odtworzenie zniszczonych stanów prawnych jest o wiele bardziej skomplikowane i mniej prawdopodobne. W zasadzie to istnieje tylko jeden skuteczny sposób na przeprowadzenie takiej operacji, poprzez scalenie i wymianę gruntów. Dojdzie jeszcze jeden sposób, jak będą tworzone kondominia, o zamieszczenie których w przepisach unijnych zadbał poprzedni GGK.

I tak się będziemy szklić (było kiedyś takie określenie na wzajemne czarowanie się) do czasu, aż trzeba jednak będzie rozliczyć te brakujące 40 tys. km2  gruntów Skarbu Państwa, z czegoś bowiem trzeba będzie spłacić ciągle narastający dług publiczny.

Edward Mecha

PS. Przekonujące wyjaśnienie przyczyn geodezyjnego, i nie tylko, bałaganu dał we wrześniowym wydaniu Przeglądu Geodezyjnego prof. Zdzisław Adamczewski w geofelietonie zatytułowanym ,,Pazerne ćwoki". Bardzo dziękuję Panu Profesorowi za nazwanie sprawy po imieniu i za osadzenie jej w ekonomicznych realiach, o czym na co dzień zapominamy lub nie chcemy pamiętać, a co nadzwyczaj brutalnie obnażyło Forum na temat kształcenia i doskonalenia zawodowego geodetów i kartografów. Myślę, iż wyższego poziomu abstrakcji w kształceniu specjalistów dla modelu wypracowanego przez Unię Europejską, już nie można osiągnąć.

Wszakże prof. Adamczewski zahaczył też o dług publiczny i odsetki od długu, temat bardzo na czasie,  bo Ministerstwo Finansów zaanonsowało, iż 27 października spłacimy już prawie w całości należności wobec Klubu Londyńskiego, a przed trzema laty spłaciliśmy  ostatnią ratę wobec Klubu Paryskiego, z pożyczek zaciągniętych jeszcze przez Gierka. Oznacza to, że ponad 30 lat spłacaliśmy kwotę, o którą teraz zadłużamy się w okresie roku, a suma zadłużenia publicznego jest już 10 razy większa od Gierkowej, co oznacza, że gdybyśmy się dalej nie zadłużali, to mamy co spłacać przez 300 lat. Czyli nawet jak przymierzamy się ze zharmonizowaniem katastru i ksiąg wieczystych na 100 lat, to zdążymy przed spłaceniem długu.

Zachęcam do sięgnięcia do tego wydania Przeglądu Geodezyjnego także z innych względów. Znajduje się tam  wartościowy artykuł prof.WAT dr.hab.inż. Elżbiety Bieleckiej, zatytułowany "Integracja danych w systemach zarządzania nieruchomościami publicznymi". Jest to duży krok zbliżający infrastrukturę danych przestrzennych do struktur europejskich.

Jest też w tymże Przeglądzie druga część artykułu o Zintegrowanym systemie informacji o nieruchomościach, który warto zachować na pamiątkę wyobrażeń prominentnych decydentów o rozwiązywaniu kwadratury koła w harmonizowaniu katastru z księgami wieczystymi. Gotów byłbym przyjąć zakład, że autorzy artykułu nie mieli dotąd do czynienia ani z księgami wieczystymi ani z katastrem.

"Być narodowi użytecznym" - Stanisław Staszic, Patron techników polskich.